Jak się uczyć słówek?
Obiecywałam, obiecywałam…no i jest! Wpis o technikach pamięciowych w nauce angielskiego! Jeśli jesteście ciekawi, jak się uczyć słówek, to oto jestem! Techniki pamięciowe uwielbiam i stosuję, przede wszystkich dlatego, że pięknie pokazują siłę… wyobraźni! Wcale nie pamięci! Jesteście ciekawi, jak wykorzystać techniki pamięciowe w nauce języka? Czytajcie dalej!
Z pewnością każdy z Was słyszał o mnemotechnikach. W internetach znajdziecie masę materiałów o metodzie łańcuszkowej, metodzie zakładek (czy też haków/kotwic, np. słynny pokój rzymski), czy słów zastępczych. Być może słyszeliście też o słynnych mnemonistach, którzy potrafią zapamiętać nieskończone ciągi słów czy cyfr, a potem odtwarzać je – od początku, od końca, od wybranego elementu albo… co trzeci!
Jak to możliwe, że pamięć mnemonistów zdaje się nie mieć dna? Sekretem jest tu wspomniana już wcześniej wyobraźnia oraz korzystanie z tzw. synestezji, czyli odczuwania bodźców wszystkimi zmysłami. Co to oznacza? Że jak usłyszymy słowo czerwony, to nie tylko je słyszymy, ale widzimy konkretne obrazy, słyszymy dźwięki, czujemy smaki. To sprawia, że wszystkie dane, które otrzymujemy, stają się plastycznymi, wielozmysłowymi doznaniami 🙂
Zasady dobrego wyobrażenia
Przejdźmy do kilku najważniejszych rzeczy, które musicie wiedzieć o stosowaniu mnemotechnik do wspierania swojego procesu nauki języka obcego.
Kluczem jest wyobraźnia.
Nieważne jakiej techniki będzie używać, jaka jest jej nazwa, czy jak dokładnie powinna wyglądać w teorii procedura korzystania z niej – WSZYSTKIE techniki pamięciowe (a przynajmniej wszystkie, które ja znam) bazują na wyobraźni! To właśnie wyobrażenia – obrazy, dźwięki, zapachy, doznania – są kluczem do skutecznego zapamiętywania i zwiększania możliwości swojej pamięci. Posiadanie tzw. pamięci fotograficznej być może zwolniłoby Was z pracowania nad swoją wyobraźnią. Niestety zła wiadomość jest taka, że odsetek osób o takiej pamięci jest tak niewielki, że nie ma co na to liczyć. Dlatego już teraz przygotujcie się na to, że ćwicząc techniki pamięciowe będziecie przede wszystkim sięgać do absurdów, kolorowości i giętkości swojej wyobraźni.
Jakie muszą być te wyobrażenia? Ano najlepiej dobre. Co to oznacza?
WYOLBRZYMIONE
Wielkie, tłuste i cuchnące. Takie najbardziej. Największe, jakie możecie sobie wyobrazić, albo może właśnie najmniejsze. Przesadzone i nieadekwatne. Dziwne i absurdalne. No bo powiedzcie sobie sami, co byłoby Wam łatwiej zapamiętać: małą szarą myszkę siedzącą przy nodze stołu, czy może wielkiego strasznego myszora, który jest dwa razy taki, jak Wasz dom, siedzącego swoim tłustym dupskiem na trawniku i przygniatającego swoim cielskiem jamnika?
ŚMIESZNE
To zawsze działa. Czy jeżeli obejrzycie mega śmieszny filmik w internetach, to czy musicie intencjonalnie siadać i zapamiętywać, o czym był, żeby przekazać jego sens opowiadając o tym znajomym? Nie sądzę.
SZCZEGÓŁOWE
Bo nie zapamiętacie czegoś, czemu nie poświęcicie uwagi i się dobrze temu nie przyjrzycie. Bo znów, co będzie łatwiej zapamiętać a) kozę czy b) śliczną malutką kózkę, która ma mała rozkoszną bródkę, a cała jest taka malutka, że przeciętnych gabarytów pies jest od niej wyższy? Kózkę, która ma mięciutką, puszystą sierść, taką, że nie można się powstrzymać, żeby jej nie pogłaskać. Zwłaszcza, że kiedy się to robi, on rozkosznie pobekuje. I tak dalej, i tak dalej… Im więcej uwagi poświęcicie temu, co macie zapamiętać, tym większa szansa, że zapamiętacie. A idealnie byłoby, gdybyście wykorzystywali do tego skojarzenia ze wszystkimi zmysłami, bo to jeszcze silniej pobudza nasz mózg do wytężonej obróbki danego bodźca, co potem z kolei ułatwia jego odpamiętanie!
INTERESUJĄCE/OSOBISTE
Najłatwiej zapamiętujemy te rzeczy, które w jakiś sposób odnoszą się do nas samych, kojarzą nam się z czymś, co lubimy, albo nawiązują w jakiś sposób do naszych własnych doświadczeń. Pamiętacie, co mieliście na sobie dzisiaj w pracy? No, może chwilę Wam to zajmie, ale chyba jednak wiecie, co? A pamiętacie, w co byli ubrani Wasi koledzy i koleżanki? O ile nie było to nic szczególnie zwracającego uwagę, to myślę, że jednak swoje wdzianko zapamiętaliście z większą łatwością, bo było…Wasze! (“Moje” zmienia wszystko, ach, ci marketingowcy i ich chwytliwe hasła reklamowe! Damn you, ING!). Dlatego wyobrażając sobie rzeczy, które macie do zapamiętania, korzystajcie ze swoich zainteresowań, odniesień do swojego życiorysu (miejsc, w których bywacie, ludzi, których znacie itp.).
Proste? To idziemy do drugiej ważnej zasady.
To wymaga czasu.
Niestety, zanim się napalicie na korzystanie z technik pamięciowych, bo to rozwiąże wszystkie Wasze problemy z pamięcią (niezaliczonymi egzaminami, zawalonymi dedlajnami, pomylonymi zakupami i datami…), musicie wiedzieć, że korzystanie z technik pamięciowych jest:
a) pracochłonne
b) czasochłonne.
Jeżeli zawędrowaliście w te rejony internetu w poszukiwaniu jakiegoś magicznego triku, który pomoże Wam zapamiętać sto tysięcy dat/nazwisk/czegokolwiek innego na jutrzejszy egzamin, to bad news, nie pomogę. Niestety, w przypadku technik pamięciowych trzeba pogodzić się z tym, że 80% czasu poświęconego na cały proces zapamiętania danych, to będzie właśnie praca z własnymi wyobrażeniami i dopracowywanie wyobrażanych sobie obrazów, dźwięków czy smaków. Zwłaszcza na początku możecie czuć chęć, aby to przyspieszać i wyobrażać sobie pewne rzeczy po łebkach. A to nie ma sensu, bo nie poświęcając odpowiednio dużej ilości uwagi danemu elementowi układanki do zapamiętania, on Wam po prostu umknie.
Dobra wiadomość jest taka, że za każdym kolejnym razem będzie Wam to przychodziło łatwiej. Chociażby dlatego, że z czasem wypracujecie sobie swoje własne unikalne haki czy skojarzenia, do których będziecie później wracać i które od razu będą Wam się kojarzyć z konkretną rzeczą.
Przykłady!
Dobra, tyle teorii, czas na przykłady!
Postanowiłam przerobić z Wami 3 przykładowe słówka, które znalazły się w tym tygodniu na mojej własnej prywatnej fiszce ze słówkami do nauczenia. Słówka pojawiły się w książce, którą aktualnie czytam (dla odmian – znów Nesbø :P) i są to przykłady słówek, których autentycznie nie znałam wcześniej. Dlatego nadawały się na warsztat wręcz idealnie! Zobaczcie, jak zbudowałam własny system skojarzeń do tych konkretnie słówek i spróbujcie je w ten sam sposób sobie wyobrazić (i zapamiętać). Sprawdźcie sami, czy pod koniec tego wpisu (a potem jutro, pojutrze i za tydzień) będziecie pamiętać znaczenie tych słów….Żeby eksperyment uczynić bardziej wiarygodnym, słówka są tylko 3, ale są trudne!
Moja lista słówek:
- wade
- caboodle
- hue
No to jedziemy!
-
Wade – brodzić w wodzie
Wade czyta się bardzo podobnie do wave czyli fala i trochę jak wait czyli czekać. To trochę ułatwi na wstępie. Wyobrażam sobie jakiegoś kozaczka, takiego Beara Gryllsa, który widzi rwącą rzekę płynącą w dolinie wysokich gór (woda idzie wysoką falą i uderza z mega siłą o ściany gór i rozbryzguje się hałaśliwie na boki, widzicie to?). No i ten kozaczek pręży muskuły, mówi pfff, co to dla mnie, przepłynę na drugą stronę w minutę! No i zakasuje rękawy (nie wiadomo po co, bo przecież i tak zaraz się zamoczy, ale dla efektu), podciąga porty i rusza przed siebie. I już, już ma wsadzić stopę do wody i zrobić pierwszy krok, kiedy słyszy za plecami Wait! Odwraca się zdziwiony i widzi… jelonka! Który macha rackami, pajta nimi jak opętany, szamocze się i drze wniebogłosy aż mu się grzywka czochra: WAAAAIT!!! Zdziwiony Kozaczek zawraca. Jelonek wyjaśnia Kozaczkowi, że jego heroiczny czyn jest zupełnie pozbawiony sensu, bo zaraz przyjdzie odpływ i z tego rwącego rzeczyska zrobi się ledwo brodzik dla dzieci. No i że on, jelonek, proponuje, żeby sobie siedli razem i poczekali, bo on też chętni POBRODZI SOBIE W WODZIE, racki opłucze bo upiaszczone (przyjrzyjcie się upiaszczonym rackom!). No więc siadają sobie razem na brzegu i czekają. No i rzeczywiście, po kilku chwilach z rzeki pozostaje tylko mały strumyczek! Więc Kozaczek i jelonek wskakują radośnie do wody, BRODZĄ SOBIE W NIEJ, rozchlapują wodę na boki jak przedszkolaki. Chyba nawet coś sobie podśpiewują (słyszycie co konkretnie?).
Moje skojarzenie wave – fala rwącej rzeki, wait – które krzyczy jelonek i wade, które oznacza brodzić w wodzie!
-
Caboodle – tłum, grupa
Tym razem to słówko nie kojarzy mi się z niczym 😛 Może i dobrze, bo pokażę Wam inną metodę. Podzielimy sobie to słówko na części. Początek będzie prosty:
CAB czyli TAKSÓWKA. Trzeba jeszcze zapamiętać końcówkę, a że nie jest oczywista, to ja dorzucę sobie na końcu NOODLE (od BOODLE), czyli kluski. Czyli muszę skojarzyć tłum, grupę z ciągiem TAKSÓWKA (CAB) – KLUSKI (noodle, które posłuży mi do zapamiętania końcówki BOODLE). Wyobraziłam sobie koncert w Manufakturze (koło której mieszkam i często widuję tam właśnie tłumy). Więc wyobrażam sobie, że koncert grał tam Zenek Martyniuk, więc tłumy są niewyobrażalne, dupa na dupie, wszystko krzyczy i się ekscytuje. Wrzawa i hałas, wszyscy śpiewają przez twe oczy zielone, zielone… i tak dalej. Koncert się kończy i te tłumy wypływają z Manu i rozlewają się po okolicy (obraz bardzo żywy, bo to moja codzienna okolica – wyobrażam sobie te tłumy w poszczególnych znanych mi miejscach). Jeden delikwent, upojony muzyką Zenka próbuje złapać taksówkę. Macha łapami, zatacza się, woła TAXIIII!!!! TAAAAXIIII!. W końcu jakiś taksówkarz się nad nim lituje i się zatrzymuje. Pakuj się pan! Delikwent siada na tylnym siedzeniu. Jeszcze nuci oczy zielone i wygląda przez szybę na tłum zmierzający do przystanku tramwajowego. Ledwo ruszają, a ten w krzyk STAAAĆ! WYSIADAM. Po czym próbuje jeszcze w ruchu wysiąść z auta. Taksówkarz wkurzony wysadza go, częstując paroma niecenzuralnymi słowami. A delikwent zawraca do Manu, bo mu się klusek zachciało. Zgłodniał i mu się zachciało. Wchodzi do restauracji, zamawia kluski i wcina. Kluski rozciapują mu się na brodzie, sos leje się po koszuli (widzicie to?). No. Więc zapamiętujecie TŁUM – TAKSÓWKĘ – KLUSKI, czyli CAB-B/NOODLE – CABOODLE! I odwrotnie – jeśli zobaczycie w tekście słówko CABOODLE, to od razu skojarzycie z CAB i NOODLE i przypomni Wam się ten tłum wylewający się po koncercie!
-
Hue – odcień
HUE wymawia się jak hju, a to z kolei od razu skojarzyło mi się z Krecikiem i jego ahjo! Więc wyobraziłam sobie, że postanawiam odmalować mieszkanie. Idę do Castoramy czy gdzieś i staję przed półką z farbami, żeby wybrać odpowiedni ODCIEŃ błękitu. A że nie jestem zdecydowana, to oglądam te wszystkie naklejki na farbach pistacjowe marzenie, błękit niebios, morska bryza itp. Dzwonię po poradę do męża, ale on w pracy, nie ma czasu gadać. Dzwonię do mamy, ale ona mówi, że mam sama wybierać, to moje mieszkanie, ja w nim będę spać. Pytam pana z obsługi, ale on odpowiada, że on mi może doradzić tylko w kwestii trwałości, a nie koloru. Więc staję przed półką i wzdycham sobie, ahjuuuu…. Po czym moim oczom ukazuje się… Krecik! Staje przed półką, rozkminia, bierze dwie próbki błękitnej farbki i podobnie jak ja przed chwilą wzdycha ciężko ahjuuu…Zatem HJUUU czyli HUE, to ODCIEŃ, którego nie mogłam wybrać (nawet z pomocą Krecika!)!
Gotowe!
Take-home message
Pamiętajcie, że moje skojarzenia są najlepsze DLA MNIE i Wy możecie mieć (a nawet najlepiej by było, gdybyście mieli!) swoje własne skojarzenia. Może być tak, że nie znaliście wcześniej słówka CAB i cała historyjka o tłumie na koncercie i delikwencie z taksówki, któremu zachciało się klusek będzie już trudna do zapamiętania, bo nie znacie słówka CAB. Co więcej, część słówek już możecie skądś kojarzyć i wystarczy przypomnienie sobie kontekstu, w którym widzieliście/słyszeliście to słówko wcześniej i samo się zapamięta! Sposób, który pokazałam Wam wyżej sprawdza się genialnie wtedy, gdy jakieś słówko jest oporne i nie chce Wam wejść do głowy mocą żadną. Wtedy bierzemy je na warsztat, obrabiamy…i już!
No to szybka powtórka – tłumaczymy na polski, co oznacza: WADE, CABOODLE i HUE?