Prezentacje po angielsku – jak wyrobić sobie amerykański styl?
Czy oglądając kiedyś filmiki na TED, albo może uczestnicząc w webinarze czy szkoleniu prowadzonym przez anglojęzycznego prelegenta zauważyliście specyficzny styl i sposób prezentowania stosowany przez angloamerykańskich mówców (ale też managerów, trenerów…)? Ten amerykański styl prezentowania czy mówienia często kojarzy się z dużą swobodą mówienia, posługiwaniem się obrazem, gestem i mimiką, czasem nawet czymś, co nazwalibyśmy gwiazdorstwem, a na pewno dużą pewnością siebie. Co sprawia, że ci angielscy czy amerykańscy prezenterzy czy mówcy brzmią tak dobrze, nawet jeżeli mówią o czymś z pozoru trudnym albo nawet… nudnym? Chcielibyście, aby i Wasze prezentacje po angielsku miały ten element szowmeństwa i amerykańskiego luzu? To zacznijcie koniecznie od lektury mojego poprzedniego wpisu o prezentacjach po angielsku! A potem wróćcie tu i czytajcie dalej!
Dzisiaj przygotowałam dla Was spis 5 najważniejszych elementów, które warto rozważyć przygotowując jakiekolwiek prezentacje po angielsku. Zawarłam tu zarówno kwestie techniczne, merytoryczne, ale też te związane z samą osobą prezentera. Wierzę, że to pozwoli Wam na naprawdę kompleksowe przygotowanie się do czekających Was wystąpień.
1.Big picture, czyli daj ludziom kontekst.
To jest zdecydowanie najbardziej widoczna różnica pomiędzy polskim a angloamerykańskim stylem prezentowania treści, zarówno w pisaniu, jak i mówieniu. Cechą charakterystyczną angloamerykańskiego stylu jest osadzenie tematu w szerszym kontekście. Tak, aby każdy, absolutnie KAŻDY z odbiorców prezentacji był w stanie zrozumieć, że problem, który poruszycie, odnosi się także do niego. Przykład? Ja w swojej pracy zajmuję się psychospołecznymi czynnikami prowadzącymi do dolegliwości mięśniowo-szkieletowych w grupie muzyków. W zasadzie, można by uznać w takim razie, że moje badania obchodzą tylko samych muzyków. Czyli de facto, stosunkowo niewielką liczbę osób. Ale jeżeli odnieść uzyskane wyniki do ogólniejszego problemu dolegliwości zdrowotnych związanych z pracą, albo bardziej precyzyjnie – ze stresem, to nagle okaże się, że to dotyczyć to może każdego z nas.
Kluczem jest odpowiedzenie sobie na pytanie, do jakich ogólniejszych zjawisk można się odwołać. Albo jeszcze inaczej, do jakich doświadczeń naszych odbiorców możemy się odwołać, aby mogli poczuć, że dotyczy to także ich. Bez tego, trudno o autentyczne zainteresowanie odbiorców! Pamiętaj, kiedy przygotowujesz jakiekolwiek prezentacje po angielsku, traktuj swoich odbiorców, jak przyjaciół, którym chcesz sprzedać naprawdę dobry patent ułatwiający życie. Postaw ich na pierwszym miejscu w swojej prezentacji. Jeżeli będziesz mieć takie założenie, znacznie łatwiej będzie Ci zrozumieć ten podpunkt 🙂
2.Mów, jak do dziecka!
Okej, może nie jak do dziecka, ale jak do laika. Z jednej strony, jest to częsty zarzut kierowany w stronę amerykańskich podręczników – że są pisane prostackim wręcz językiem. Ale czy o trudnych sprawach nie da się mówić…prosto? To jest właśnie to, co zasadniczo różni prezentacje po angielsku od prezentacji po polsku. U nas często wręcz przesadza się z mądrym słownictwem i skomplikowanymi konstrukcjami zdaniowymi (tak, jak na przykład ja to zrobiłam mówiąc konstrukcje zdaniowe, zamiast po prostu zdania:P). Zwłaszcza w tekstach czy prezentacjach naukowych jest to szczególnie wyraźne.
Wiecie, to nie chodzi o to, żeby nagle nie używać fachowego słownictwa i zacząć gęgać i tiutiać jak do 4-latka. Chodzi tylko o to, aby mieć z tyłu głowy, że ludzie, którzy nas słuchają, wcale nie muszą mieć takiej samej wiedzy, jak my. A nawet dobrze by było, gdyby nie mieli, bo to by oznaczało, że nasza prezentacja jest im w ogóle do niczego niepotrzebna. Trzeba tutaj oczywiście pamiętać, kim są nasi odbiorcy. Ale na przykład, jeżeli mówię tylko i wyłącznie do psychologów, to nadal warto wyjaśniać użyte terminy pochodzące np. z medycyny. Bo nie każdy psycholog zajmuje się akurat psychologią zdrowia.
Tak samo Wy, robiąc prezentację do pracy czy na studia. Nie ignorujcie wiedzy odbiorców, ale też nie zakładajcie, że znają wszystkie skróty i wszystkie zawiłości Waszej pracy. Dlatego warto definiować trudniejsze terminy, wyjaśniać, unikać skrótów myślowych. I przede wszystkim, jeżeli coś można powiedzieć prosto, to po co mówić to żargonowym bełkotem? Od razu przypomina mi się sytuacja z Friendsów. Pamiętacie, jak Joey pisał rekomendację dla Monici i Chandlera, gdy ci chcieli adoptować dziecko? Żeby nie brzmieć jak głupek, każde słowo sprawdzał w słowniku synonimów i zastępował je czymś trudniejszym. No i skończyło się tak…
3. Jedna prezentacja = jeden cel, czyli innymi słowy: ograniczaj się!
Niestety, nasz polski system szkolnictwa sprawia, że często pierwszą w życiu okazję do wystąpienia publicznie miewamy dopiero na studiach. A czasem nawet na studiach się to nie przydarza i jesteśmy rzuceni na głęboką wodę dopiero po rozpoczęciu kariery zawodowej. To sprawia, że wiele osób, które zaczynają swoją przygodę z wystąpieniami przed ludźmi, ma trudność z właściwym doborem (i selekcją!) treści do pokazania. Mamy tendencję do próbowania wpakowania wszystkich ważnych rzeczy w jedną prezentację. A jeśli istnieje choć małe ryzyko, że nie zdążymy o czymś powiedzieć, to na wszelki wypadek ładujemy drobnym druczkiem na slajdy, żeby tylko WSZYSTKO zmieścić…
I to jest kolejna kwestia, która jest tak specyficzna dla angloamerykańskiego stylu prezentowania: jedna prezentacja to często jeden cel, albo jedna główna myśl do sprzedania. Czas na zaprezentowanie się, czy to na studiach, w pracy, na konferencjach, czy w przemówieniach, jest zazwyczaj mocno ograniczony. Co więcej, często nie ma nawet najmniejszych szans na przedstawienie choćby połowy tego, co wydaje nam się niezbędne do zrozumienia treści, które chcemy przekazać. Weźmy chociażby przykład obron doktoratów – ile zazwyczaj jest wtedy czasu na prezentację? 20 minut? No, może pół godziny. A macie do przedstawienia często 3-4 lata Waszej pracy! Jak to zrobić? Ano na coś się zdecydować!
Jeżeli nie masz możliwości wybrania naprawdę TYLKO JEDNEJ głównej myśli do omówienia w trakcie swojej prezentacji, to tym lepiej zdefiniuj, jaki jest Twój cel w trakcie tej prezentacji. Czy chcesz przedstawić zalety swojego produktu? Czy chcesz zachęcić do podpisania umowy? Czy może chcesz pokazać, jak wiele jest jeszcze do zrobienia w Twojej dziedzinie? Jeżeli dobrze przemyślisz, o co Tobie właściwie chodzi, łatwiej Ci będzie ograniczyć ilość treści do pokazania w trakcie prezentacji.
Świetną inspiracją dla tych, którzy myślą, że zrobienie dobrej, rzeczowej prezentacji w 15 minut jest niemożliwe, są konkursy na przemowy…3-minutowe! Są to tak zwane 3 Minute Thesis – chyba w tym roku odbyła się zresztą pierwsza polska edycja tego konkursu. Polecam przejrzenie zasobów YouTube w poszukiwaniu takich speechy i przekonanie się, że naprawdę się da!
4. Pokaż, zamiast opowiadać
Jeżeli masz do dyspozycji PowerPointa czy jakikolwiek inny program do robienia prezentacji, do skorzystaj z niego. Ale zrób to z głową! Myślę, że nikogo już w dzisiejszych czasach nie trzeba przekonywać do idei, że mniej znaczy lepiej. Czyli nie przeładowuj slajdów, wrzucaj na nie jak najmniej tekstu, pracuj obrazem. Najważniejszy bowiem podczas prezentacji jesteś Ty sam! No i to co masz do powiedzenia, rzecz jasna. Nawet sto tysięcy wykresów nie zastąpi jednego-dwóch dobrych, przemyślanych zdań. Dlatego naprawdę, zacznijmy wreszcie traktować prezentacje multimedialne jako WSPARCIE dla prezentacji, a nie PREZENTACJĘ samą w sobie.
Jak to zrobić? Zastanów się, jaką myśl chcesz w danym momencie przekazać. O czym będziesz mówić? Jeżeli już masz myśl główną, to pomyśl, jak to pokazać za pomocą JEDNEGO obrazu. Serio, jednego obrazu. Nie musisz być wcale dosłowny w tym – jeśli będziesz mówić o rozwoju kariery w swojej firmie, to niekoniecznie musisz od razu wrzucać zdjęcie drabiny, albo uśmiechniętej grupy ludzi w koszulach z ramionach założonymi na piersiach. Poeksperymentuj, pomyśl, na czym ten rozwój polega? Może wiąże się np. z większą samodzielnością, a tym samym – wolnością, więc może lepiej pokazać ptaka na niebie jako symbol nieskrępowania w działaniu i otwartości? Obraz NAPRAWDĘ wart jest tysiąca słów.
Niektórzy pewnie pomyślą, że w pewnych dziedzinach nie da rady bez twardych danych, tabelek, wykresów. Pewnie, sama pracuję w nauce i wiem, że to jest ważne. Ale przeklejanie całej tabelki z programu statystycznego do prezentacji jest niezjadliwe. Trujące nawet. Pomyśl, jaki płynie najważniejszy wniosek z Twoich danych i pokaż to za pomocą obrazu. Moim ulubionym mykiem do porównywania grup jest…kolorowanie ludzików. Na przykład, załóżmy, że 80% kobiet i tylko 20% mężczyzn lubi robić zakupy (wiem, tendencyjne, ale wymyślam na bieżąco:P). Można to pokazać na wykresie słupkowym, jasne. Ale można też tak:
5. Używaj strony czynnej, zamiast biernej.
Czyli innymi słowy, powiedz KTO zrobił CO, zamiast co zostało ZROBIONE. Strona bierna bardzo spowalnia dynamikę wypowiedzi. Brzmi mądrzej i trudniej, ale niekoniecznie jest miła dla ucha i łatwo przyswajalna. Co więcej, to jest po prostu bardziej ludzkie, kiedy słyszysz od prelegenta, że on i jego zespół coś zrobili, a nie, że coś zrobiono.
Nadmierne używanie strony biernej jest mega typowe w języku polskim, we wszelkich oficjalnych czy naukowych tekstach. Dlatego właśnie, kiedy czytamy angielskie formalne teksty brzmi to na początku strasznie dziwnie, kiedy ten autor jest tam tak bardzo… widoczny! Ale wierzcie mi, zminimalizowanie liczby zdań ze stroną bierną i pozamienianie ich na stronę czynną jest jednym z najprostszych sposobów wyraźnie poprawiających brzmienie Waszych tekstów i prezentacji.
Tyle ode mnie. A czy Wy macie jakieś swoje ulubione patenty na dobre prezentacje po angielsku? A może jest coś, co Was szczególnie denerwuje, kiedy obserwujecie prezentacje innych? Podzielcie się swoimi przemyśleniami!