5 wskazówek, jak rozpoznać ZŁEGO lektora angielskiego

jak rozpoznać złego lektora

Początek roku szkolno-akademickiego to dla wielu z Was okres poszukiwania kursu czy lektora języka. Jeżeli jesteście właśnie na etapie wybierania opcji nauki dla siebie, to koniecznie sprawdźcie, jak rozpoznać złego lektora i od jakich nauczycieli lepiej trzymać się z daleka.

5 sposobów, jak rozpoznać złego lektora

1.Jest źle zorganizowany.

Spóźnia się, myli daty spotkań, odwołuje zajęcia, nie pamięta, co przerabialiście… Trzymajcie się z daleka od takich ciapków! Wybaczcie, ale ktoś, kto ma mega wiedzę i dar pedagogiczny, ale jest niezorganizowany i nie szanuje Waszego czasu, prędzej czy później złamie Wam serce. No, może nie dosłownie, ale serce do nauki na pewno. I nie ma co sobie tłumaczyć, że jest nieogarem, ale jest tani / śmieszny / z polecenia, to można mu to wybaczyć. Praca lektora jest pracą, w której brak dyscypliny i dobrej organizacji lektora, przekłada się od razu na brak dyscypliny, organizacji i co gorsza, motywacji słuchacza. Nie dajcie sobie tego zrobić.

Załóżmy, że umawiamy się, że zaczynamy zajęcia o danej godzinie, a słuchacze przygotują jakieś zadania domowe, które będą podstawą przyszłych zajęć. Wówczas nie widzę miejsca na zgodę na półgodzinne czekanie, aż przyjdą wszyscy spóźnialscy (brak szacunku dla tych, którzy przyszli punktualnie) i machnięcie ręką na nieprzygotowane zadania. To psuje pracę całej grupy, a już zwłaszcza tych, którzy się przygotowali. Co więcej, demotywuje do podejmowania wysiłku następnym razem. Dlatego jeśli Wasz lektor jest zbyt pobłażliwy i za dużo Wam wolno, to… sorry, nie wyjdzie Wam to na dobre.

Nie mówię oczywiście o jednorazowych sytuacjach i niedyspozycjach. Ale zdarzyło mi się chodzić na kurs, który według grafiku zaczynał się o 8:00 a kończył o 9:30, a w rzeczywistości słuchacze zbierali się do 8:30, potem do 9:00 omawialiśmy kto i dlaczego nie przyniósł wypracowania. A sytuacja powtarzała się tydzień w tydzień… Doskonale zdaję sobie sprawę, jacy potrafią być słuchacze, zwłaszcza dorośli. Ale jeśli macie w takiej sytuacji wybór, to albo kopnijcie w dupę swoich kolegów z grupy i poproście o dyscyplinę w imię wspólnego interesu, jakim jest nauka języka, albo… lektora. I więcej nie przychodźcie na jego zajęcia.

2. Nie weryfikuje postępów Waszej (i swojej!) pracy.

Mam tu na myśli niesprawdzanie prac domowych (ufam Ci, że zrobiłeś), prac pisemnych, nierobienie żadnych testów albo powtórek wiedzy. Nie wierzę w to, że są na świecie uczniowie, którzy, wiedząc, że lektor nie sprawdza zadań, w pewnym momencie nie przestaną ich robić. Nie ma takich. Absolutnie nie uważam, że trzeba poświęcać pół lekcji na sprawdzanie każdego jednego przetłumaczonego zdania. Ale absolutnym minimum jest upewnienie się, czy nie pojawiły się w tej pracy domowej jakieś trudności, wątpliwości i sprawdzenie chociaż kilku przykładów. Albo chociaż przepytanie słuchacza z zakresu wiedzy, która była w pracy domowej.

Wiecie dlaczego to jest takie ważne? Jeżeli lektor zadaje prace domowe, których z zasady nie sprawdza, to zaczęłabym się zastanawiać, po co to robić? Praca domowa ma być jakąś formą powtórki, ćwiczenia i rozwoju. Jeżeli ma być zadana tylko dla zadania pracy domowej, to szkoda czasu słuchacza. Lepiej dać mu książkę do przeczytania po angielsku. Albo polecić fajny kanał anglojęzyczny na YouTube, z którego filmiki staną się pretekstem do rozmowy na następnych zajęciach. Co więcej, jeżeli zadaję pracę do zrobienia w domu i słuchacz poświęca na nią czas, to jest zwyczajnie nie ok wobec słuchacza, aby nie poświęcić tej pracy ŻADNEJ uwagi.

Zdaję sobie sprawę, że bywa mało czasu na takie rzeczy. Czasem wystarczy zerknąć czy jest wszystko zrobione. Albo od biedy, zabrać pracę do domu i wtedy ją przejrzeć, albo zapytać o wybrane dwa przykłady. Albo sprawdzać prace domowe chociaż raz na jakiś czas. Chociażby po to, żeby słuchacz poczuł, że jego praca miała sens.

I zbyt dużo odpuszcza…

Nie polecałabym też lektorów, którzy zbyt często i zbyt łatwo odpuszczają przewinienia typu brak pracy domowej / pisemnej / nieprzygotowanie. Bo to zwyczajnie demotywuje, jeżeli widzisz, że lektorowi jest wszystko jedno, czy Ty pracujesz, czy nie. Ja wiem, że z perspektywy ucznia/słuchacza, testy, prace domowe i odpytywanie to nic przyjemnego. Ale też wydanie hajsu na cały rok zajęć, z których na koniec pamiętasz tylko uśmiech lektora i kolor okładki podręcznika też do najprzyjemniejszych nie należy.

Często lektorzy weryfikują Waszą wiedzę w taki sposób, że nawet nie zauważacie, że to robią. Wystarczy seria prostych pytań powtórkowych czy odpowiedni dobór materiałów, które wymagają wykorzystania dotychczasowej wiedzy. Dlatego nie biegnijcie teraz do swoich lektorów z ochrzanem, że nie robią Wam sprawdzianów 😛 Ale jeżeli zaczynacie mieć poczucie, że nie musicie się uczyć, bo omawiane treści nie pojawiają się ponownie na zajęciach w ŻADNEJ formie, to warto się upomnieć o KLASÓWKĘ;)

3. Jest mało wymagający.

To się poniekąd wiąże z poprzednim punktem. Wystrzegajcie się niewymagających lektorów. Jak ognia. Zawsze wychodzę z założenia, że im więcej słuchacz wie i im jest zdolniejszy, tym bardziej go cisnę, bo wiem, że na dużo go stać. Dlatego dla mnie nauczyciel, który wymaga, to jest nauczyciel, który we mnie wierzy. Nie mylcie tutaj bycia wymagającym, z byciem dupkiem, bo to nie o to chodzi 😉 Po prostu,  jeśli trafił mi się nauczyciel, który całą swoją postawą pokazywał, że ma to gdzieś, czy się nauczę, czy nie, to w istocie…. się nie uczyłam. I to działa w drugą stronę – jeżeli nauczyciel jest wymagający, to mam poczucie, że mu zależy. A jak mu zależy i decyduje się na to, żeby zaangażować we mnie swój wysiłek, to zakładając, że nie jest idiotą, wierzy, że jego wysiłek przyniesie jakieś efekty w postaci moich postępów. 

Dlatego nie dajcie się uwieść lektorom, którzy sprawiają, że jest… zbyt łatwo. To jest trochę tak, jak z treningiem na siłowni. Jeśli już zwlekliście dupałkę z kanapy i ruszyliście się na trening, to szkoda zmarnować czas i hajs na stanie obok bieżni i patrzenie jak ćwiczą inni. Albo robienie brzuszków i przysiadów tylko do połowy, bo jeszcze się spocisz. Jak już dokonało się tego heroicznego wysiłku, jakim było przywleczenie się na siłownię, to trzeba dać z siebie wszystko, żeby ten wysiłek nie poszedł na marne. No i tak samo jest z angielskim. Szkoda czasu na takie sobie lekcje. 

4. Wszystko wie i nie przyznaje się do błędu.

Nawet, jeżeli Wasz lektor jest native speakerem, to nie ma bata, nie ma takich ludzi, którzy znają odpowiedzi na wszystkie pytania. Dlatego nie dyskwalifikujcie lektora, któremu zdarza się, że nie zna słówek, o które pytacie, albo nie zna jakiejś konstrukcji. Jasne, lepiej, żeby to się nie zdarzało nagminnie. W końcu po to bierzecie lektora, żeby się czegoś od niego nauczyć. Nie tylko po to, żeby dostarczać jemu okazji do tego, aby on sam się czegoś nauczył. Dobry lektor potrafi się przyznać do niewiedzy. Chociażby po to, aby nie zmyślać odpowiedzi, nie wymyślać bzdur i nie wprowadzać w błąd słuchacza. Lepiej, żeby się przyznał, że nie wie i sprawdził (chociażby na lekcji, razem z Wami!), niż żeby tworzył głupoty tylko po to, żeby chronić swoje dupsko.

Takie zachowanie chroni ego lektora, ale jest nieodpowiedzialne i odbija się czkawką. I jemu (pracuj z nastolatkami – sprawdzą słówko, które pojawiło się na lekcji w trzy minuty na smartfonach, a Twoje kreatywne próby wymyślania tłumaczeń wytkną palcem i wyśmieją…) i uczniowi, który potem powtarza dyrdymały.

5. Jego zajęcia są…nudne.

Wiem, to brzmi śmiesznie. Bo przecież nauka z zasady jest nudna. Fałsz! Wcale nieprawda! Nie dajcie sobie wcisnąć, że to jest w porządku, że nudzicie się na lekcjach. Bo przecież szkoła w każdej postaci jest od tego, żeby się w niej nudzić. Co to, to nie. A już zwłaszcza, jeśli są to prywatne lekcje, za które płacicie z własnej kieszeni.

Lektorzy są różni i rozumiem, że nie każdy jest super przebojowy i kreatywny. I bardzo dobrze, to piękne, że ludzie się tak od siebie różnią. Ale jeżeli rodzaj zadań, sposób prowadzenia zajęć czy dobór materiałów zupełnie do Was nie pasuje, to umrzecie z nudów. Nie mówiąc już o Waszej motywacji… A dokonanie zmiany chociażby w tematach podejmowanych na konwersacjach to nie jest jakaś wielka filozofia. Da się wybrać takie, żeby były ciekawe dla słuchacza, a jednocześnie rozwijające. Tylko trzeba chcieć 🙂 Dowodem na to, że lekcje mogą być superciekawe są pomysły blogujących anglistek (sprawdźcie naszą akcję High 5! Przybij piątkę). Dlatego nie zakładajcie, że nauka musi być nudna, bo tak to już jest. Bo nauka angielskiego jest super fajna i szkoda, żebyście nie mieli okazji się o tym przekonać.

Tyle ode mnie. Dajcie koniecznie znać w komentarzach, jakie są Wasze doświadczenia z dobrymi/złymi lektorami! Co Wam pomaga, a co utrudnia współpracę z nauczycielem? Dajcie znać koniecznie!

A dla tych z Was, którzy jeszcze ciągle zastanawiają się, czy wybrać kurs językowy, czy naukę w domu, polecam serię moich wpisów na ten temat. Zajrzyjcie tu: kurs czy nauka w domu, samodzielna nauka w domu od podstaw i samodzielna nauka w domu dla zaawansowanych. I koniecznie wpadnijcie odebrać bezpłatnego e-booka o tym, jak zaplanować samodzielną naukę angielskiego w domu! A jeżeli jesteście ciekawi, jak ja sama nauczyłam się angielskiego, to bryknijcie jeszcze tutaj! 

Lubisz? Udostępnij:
RSS
Facebook
Google+
http://englishake.pl/2017/09/11/jak-rozpoznac-zlego-lektora-angielskiego/
Twitter